V Liceum Ogólnokształcące

z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Romualda Traugutta

Z cyklu warto mieć pasje: Skacze, tańczy i robi efektowne akrobacje. Na co dzień uczy się w V LO!

Skacze i robi efektowne akrobacje, a przede wszystkim tańczy. Piotr „Axel” Winiarski, bo to o nim właśnie mowa, na co dzień uczęszcza do V LO z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Romualda Traugutta w Radomiu.

Jak sam mówi - taniec to jego pasja, której nic nie może zastąpić. Jego największy sukces to 4-te miejsce na III Młodzieżowych Igrzysk Olimpijskich w Buenos Aires. Przypadek odosobniony, bo choć w tak młodym wieku może pochwalić się, tak prestiżowymi osiągnięciami, to od Piotrka bije pokora i inteligencja. Rozmowa o pasji, stresie, wyrażaniu siebie w tańcu i kulturze hip-hop.

Rozmowa z Piotrem Winiarskim, uczniem V LO w Radomiu

Maciej Ławrynowicz: Jak zaczęła się Twoja przygoda z tańcem breakdance?

Piotr Winiarski: Gdy byłem młodszy często stawałem na rękach lub na głowie i to był taki sygnał dla moich rodziców, że tym się interesuje, żeby zapisać mnie na zajęcia. Początkowo byłem nieśmiały, jednak z czasem się otworzyłem i rozwijałem swoje umiejętności. Można powiedzieć, że ta przygoda zaczęła się nieco przypadkowo i trwa do dzisiaj, czyli niewiele ponad osiem lat.

 

Czyli zostałeś stworzony do tego, żeby stać na głowie?

 

-... (śmiech). Między innymi tak. Choć breakdance to taniec zdecydowanie bardziej złożony, rozwinięty i nie ogranicza się tylko do stania na głowie.

Powiedz, jak wyglądała Twoja droga do III Młodzieżowych Igrzysk Olimpijskich w Buenos Aires?

- W maju 2017 roku dowiedziałem się, że b-boye z roczników 2002, 2003 i 2004 będą mogli wysłać filmiki ze swoim tańcem. Spośród wszystkich zgłoszeń sędziowie wybierali pięć najlepszych. Następnie były październikowe eliminacje w Essen, czyli w Niemczech. Rzutem na taśme udało mi się awansować do kolejnego etapu, choć to nie był mój dzień. Ostatecznie do Tokio poleciało trzech Polaków. Ja byłem jednym z nich. Zawody w Japonii odbywały się w maju, dlatego miałem dużo czasu na przygotowanie. Tam poszło mi bardzo dobrze. Byłem najlepszy z Polaków. Ostatecznie punktowo skończyłem na trzecim miejscu, co jest dla mnie ogromnym sukcesem. Byłem za dwoma zawodnikami, którzy są dla mnie pewną inspiracją - Rosjaninem "Bumblebee" oraz Japończykiem "Shigekix". To był dla mnie przełom. Ostatecznie w Buenos Aires zająłem czwarte miejsce.

Dlaczego breakdance, a nie inny rodzaj tańca?

- Przed breakdance'm próbowałem nawet hip-hopu, jednak nie odnalazłem się w nim. Wolałem trudniejsze akrobacje, mniej tańca, a więcej efektownych elementów, choć teraz i tak to się zmieniło, dlatego lubię też nieco poeksperymentować.

Na scenie czy czujesz się jak ryba w wodzie, czy przed wejściem pojawia się jednak jakiś element presji?

- To też zależy od zawodów, jednak na ogół ten stres się pojawia, ponieważ ludzie na to patrzą, oceniają i indywidualnie też chcę się dobrze zaprezentować . Presja jest, ale raczej taka motywująca, która ostatecznie stanowi dla mnie wartość dodaną.

Jak wygląda przeciętny dzień jednego z najlepszych b-boyów świata?

- Raczej niczym się nie różni od dnia pozostałych osób chodzących do szkoły.  Po przyjściu ze szkoły jednak nie mam tak dużo czasu, bo dojeżdżam spoza miasta. Dlatego jeśli mam jakąś wolną chwilę, to przeznaczam ją na trening. Teraz mam więcej czasu dla siebie, ponieważ proponowane oceny są już wystawione. Czasami trenuję nawet 3-4 godziny, jednak w natłoku obowiązków szkolnych znalezienie choćby jednej godziny jest sukcesem.

Jaką rolę w Twoim życiu odgrywa Twój szkoleniowiec - Marcin Wieczorek?

- Na pewno, gdyby nie on, to nie znałbym podstawowych elementów tańca, które obecnie mi się przydają i bez których prawdopodobnie nigdy bym nie tańczył. W wielu momentach trener mnie również motywował i z pewnością, gdyby nie on, to pewnie bym nie był tu, gdzie jestem, choć na to składa się wiele innych czynników. Podsumowując - z pewnością trener dał mi naprawdę wiele.

Taniec to jest dla Ciebie jakaś forma wyrażania siebie?

- Tak, zdecydowanie. Dla niektórych taniec to zwykły pokaz swoich ruchów, a dla mnie coś znacznie bardziej istotnego. To jest również wyrażanie siebie przez muzykę. To moja pasja i nic nie jest w stanie mi tego zastąpić.

Na co dzień interesujesz się kulturą hip-hop, czy raczej tylko breakdance jest taką hermetyczną formą, w której się odnajdujesz?

- Tak, interesuję się kulturą hip-hop. W tę obyczajowość wchodzi m.in. graffiti, rap, taniec i DJing. Czasami mniej, czasami bardziej, ale ogólnie mam z tym styczność na co dzień np. słuchając rapu lub oglądając graffiti w internecie.

Rozmawiał Maciej Ławrynowicz, klasa II B